wtorek, 12 marca 2013

ziemia obiecana Steve'a Butlera

Nowy Gus Van Sant to kameralny dramat o pracowniku firmy badawczej czy wydobywczej, którego zadaniem jest pozyskiwanie ziemi pod odwierty w celu wydobywania gazu z łupków.

Akcję filmu Promised Land wyznacza kilkudniowa wizyta w jednym miasteczku, do którego bohater (Damon) i jego współpracowniczka (McDormand) zostają wysłani, żeby przekonać mieszkańców, że inwestycja w łupki się opłaci. Jak słusznie zauważa jeden z liderów miejscowej społeczności - skoro wysyłają do nas ludzi, którzy mają nas przekonać, to znaczy, że to nie może być korzystne.


Pierwszym z elementów, który zwraca na siebie uwagę jest przekrój przez społeczność miasteczka ukazujący różnorodne ludzkie postawy - od tych bezkrytycznych, którzy czekają na ganku na przybycie tych od gazu, co uczynią ich ziemie krainą obfitości, przez przyjazne przyjęcie z chłodnym pesymizmem, rezerwę wobec przybyszy, po agresywne odrzucenie.

Van Sant ucieka od uproszczeń o prowincji pełnej schematycznie myślących ludzi. Dzisiaj małe miasteczka to dobrze wykształceni ludzie, władający internetem i z rezerwą przyjmujący to, z czym przychodzą do nich nieznajomi.

Twórcy Good will hunting i My private Idaho udaje się uchwycić jeszcze jeden znak czasów, w których żyjemy - to że wielkie korporacje sprawują nad nami władzę niemal absolutną i to nie jest jakiś tam truizm, skoro zwykła umowa z dostawcą internetu jest mimo teoretycznej możliwości de facto nie negocjowalna.

Korporacje już nie tylko wysyłają handlowców, którzy w owczych skórach starają się przekonać miejscowych do sprzedaży ojcowizny. To przestaje działać. Miejscowi są na tyle świadomi, że nie dają wiary kostiumom handlowców i ich przestarzałemu SUVowi. Korporacje są o krok dalej - potrafią zmanipulować dawnych rolników do tego stopnia, że wysyłają swojego ekologa, który najpierw zdobywa zaufanie miejscowych, by potem w ich oczach go zdyskredytować. To jest w tej historii najbardziej przerażające - to jest to, co przechyla czarę goryczy w myśleniu Steve'a Butlera (Matt Damon), co go łamie. Jego oszustwa wydawały się jemu samemu niewinne - dawał ludziom promesę 15% udziału w zyskach, które świadomie zaniżał. Tę postawę wyraża się ustami bohaterki Frances MacDormand, która mówi Steve'owi: "To tylko praca." uzasadniając swoje trwanie w korporacyjnym kłamstwie.

Bohater Matta Damona zanim się złamie, długo przemyśliwa znaczenie tego, co robi, dla przyszłych pokoleń.  Dla niego to praca, to przeżycie tu i teraz, to krótkoterminowe myślenie, które jest znamienne dla wielkich korporacji i państwowych rządów. Właściwie przemiana Steve'a jest trochę groteskowa, bo spowodowana osobistym upokorzeniem. Dopiero gdy sam pada ofiarą manipulacji i oszustwa, postanawia przerwać lawinę kłamstw.

Film wpisuje się w serię amerykańskich filmów spod znaku moralnego niepokoju. Wątek główny po trosze przypomina o dylematach bohaterów z Dziękujemy za palenie, Michael Clayton, czy Id marcowych, ukazujących jednostkę na usługach dużej organizacji. Schemat jest prosty - organizacja zatrudnia człowieka i w ramach wynagrodzenia każe mu kłamać, omijać prawo lub posuwać się do różnych niegodziwości. Człowiek przechodzi przemianę lub akceptuje, że ten świat niegodziwością stoi i trzeba innych umieć ograć, że dostać swoje.

Zdumiewające jak w istocie niewiele dzieli koncern tytoniowy od sztabu wyborczego kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych albo firmy badawczej.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa analiza. Warto też przyjrzec się filmowi pod kątem motywu chciwości ludzkiej i jej granic, a raczej ich braku. Zwłaszcza dwie sceny są tutaj symboliczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślisz pewnie jednej z finałowych scen z dziewczynką sprzedającą lemoniadę. :) To taki kontrapunkt dla postawy Steve'a Butlera. Zetknięcie z nią przypieczętowuje wyłom, który być może planował już wcześniej..

      Usuń