poniedziałek, 15 listopada 2010

koloryt fikcji


Okrzyknięty już kandydatem do Oskara, najgorętszą premiera tego lata, film opiewający historię narodzin prawdziwego fenomenu, tak biznesowego, jak społecznego. Tyleż oparty o zdarzenia autentyczne, co będący filmową fikcją.

W kulturze masowej pojawia się coraz więcej postaci o genialnych skłonnościach, mających jednocześnie wrodzony cynizm, którym bystrość umysłu służy również mimowolnie do wyszydzania swojego otoczenia i surowego traktowania relacji międzyludzkich. Dość przywołać trzech bohaterów topowych produkcji amerykańskich: Cal Lightman z Lie to me, Patrick Jane w Mentaliście i wreszcie Gregory House. Geniusze imponują przenikliwością umysłu, a cynizm dodaje im charakteru. Postaci szlachetne i dobre przestały być atrakcyjne, bo nie przystają do czasów i są nudne. Tryumfy święcą bohaterowie chamowaci, nie mający żadnych świętości, którym pozycja albo charakter wykonywanego zawodu pozwala na ripostę, o jakiej wielu z nas marzy wielokrotnie, wysłuchując upomnień przełożonego. Może dlatego budzą naszą sympatię - mają to, za czym tak często tęsknimy.

piątek, 12 listopada 2010

"Ten film się kupy nie trzyma!"

Taką konstatację można usłyszeć na przykład wtedy, gdy idzie się do kina z kilkoma kolegami-osiłkami, do reszty oddanymi militariom, sztukom walki i wuefowi. Podczas seansu cieszą się zawsze kiedy ASG wystrzela o dwa pociski więcej niż powinien albo jak z rany wycieka za dużo krwi, bo przecież jest ona na wysokości kompletnie nieukrwionego narządu. Przyznaję szczerze, tego typu oddawanie realiów mnie kompletnie nie interesuje, zwłaszcza w przypadku filmu, jakim jest Essential Killing. Jaki właściwie jest? No właśnie przede wszystkim nic sobie nie robi z oddawania czegokolwiek komukolwiek. A już najmniej dba o politykę. Zdaje się, że nadrzędną wartością dla twórców stał się wymiar uniwersalny opowiadanej historii. I to się udaje.