poniedziałek, 11 kwietnia 2011

ratunek z sieci

Polski film spod znaku legendarnego Studia Filmowego ”Kadr”. Dokładnie taki, jakich najbardziej brakuje. Na wskroś współczesny, formalnie świeży i aktualny. Portretujący zjawisko, które narodziło się wraz z wynalazkiem Internetu i które niestety nie jest w regresie.

Materiały prasowe


Czytam o Sali samobójców teksty krytyków i dziennikarzy filmowych. Odliczam narzekania na irytujący dydaktyzm tego filmu, na banalne rozważania. Nie zgadzam się, pewnie za sprawą braku doświadczeń rodzica. Bo rzeczywiście wydaje się ten film ostrzeżeniem. Być może dla niektórych okaże się bardzo prawdziwy, może zobaczą w rodzicach Dominika samych siebie. Tu właśnie krytycy widzą banał – przesłanie na poziomie spędzajmy ze sobą więcej czasu, rozmawiajmy z naszymi dziećmi nie jest niczym odkrywczym. Może i są to frazesy. Tylko zastanawiam się, co się dzieje, że o tak elementarnych, tak oczywistych rzeczach zdaje się zapominać coraz więcej ludzi.


Patrzę na ten film jeszcze pod innym kątem, nie tylko jako na film o zagrożeniach czyhających na człowieka w sieci. To film o potrzebie ucieczki od rzeczywistości, stworzenia sobie przestrzeni, w której człowiek poczuje się nareszcie sobą. Z drugiej strony to także próba diagnozy współczesnego sytego społeczeństwa kraju rozwiniętego. Trudno odnieść ją do całej Polski – sytuacja bohaterów jest może znamienna dla środowisk elitarnych.  Dominik jest uczniem liceum społecznego, a jego rodzice to wysoki państwowy urzędnik i zapracowana dyrektor kreatywna agencji reklamowej. Film prezentuje pejzaż pełen ludzi, którzy mają wszystko – niekoniecznie w sferze materialnej – mają dostęp do wiedzy, setki znajomych, robią internetowe kariery. Są tak bezpieczni, że w pewien sposób niedookreśleni. Szukają intensywnych wrażeń. Błądzą po sieci w poszukiwaniu tożsamości.

Kiedy w ten sterylny świat wkradnie się jakaś bakteria, czym w przypadku Dominika jest upokorzenie oraz miłosny zawód, świat się rozpada bardzo szybko. Nie ma fundamentów. Dramatem Dominika jest to, że oczekuje prawdziwych emocji od świata swoich rówieśników, który w całości jest teatrem udawanych emocji.

Tak odczytuję też klamrę kompozycyjną – film zaczyna i kończy się w teatrze. Bohaterowie przyglądają się scenie, niektórzy znudzeni, pogrążeni w swoich osobistych dramatach. Paradoksalnie to tam, na scenie toczy się prawdziwe życie, a oni są jedynie obserwatorami.

Warto wspomnieć jeszcze o mechanizmach po tej drugiej stronie rzeczywistości. To ważne, bo Komasie udało się stworzyć w scenach wirtualnych podróży niepowtarzalną atmosferę niepokoju. Podczas pierwszej video-rozmowy Dominika z Sylwią – dziewczyną z wirtualnego pokoju (albo portalu społecznościowego?) Sala Samobójców – wyobraźnia podpowiada najróżniejsze rzeczy, co może być po drugiej stronie, w ciemnym pomieszczeniu, z którego rozmawia Sylwia. Jej twarz oświetla tylko blask monitora. Wabi Dominika swoją wizją świata, który jej nie rozumie, do którego nie przystaje. To miód na jego uszy. Właśnie takiego „wsparcia” teraz najbardziej mu potrzeba. Identyfikuje się z Sylwią szybko i zaczyna się jego ucieczka od rzeczywistości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz